Marek Szurawski Monice
Przeszłaś przez ten świat i przez to życie,
zostawiając tak wiele, lecz i zabierając skrycie
myśl mądrą, czarowanie słowem,
celny żart spod autoironicznie przymrużonych powiek,
pyszną poranną kawę, żurek własnoręczny,
przyjaźń wierną, pomocną i bon-motcik zręczny.
kolejne półki książek – których już nie zmierzysz -
a mogły wisieć na ścianach Klubu Mało Używanych Dziewic,
serce do szant, morza, chleba z własnej dzieży,
do „Czasu Honoru” i „Daru Młodzieży”,
wiersze żądne tłumaczeń z zielonej Irlandii,
podróże na „kraj świata” wśród urwisk Bretanii...
Tańczyłaś swój taniec; kto chciał to dołączył.
Więc siedzę ponury, rum ponuro sączę,
na koncertinie smętnie gram.
Cóż - „Dom Wesołych Staruszków” muszę już zakładać sam.…
Nie wiem też, czy sam dam radę
dopisać wspólnie planowaną rodu „Bloodów” sagę,
(kochaliśmy Petera, Arabellę troszkę
- tę z lekką głupawą z Barbados kumoszkę).
W szafie bonżurka i szalik,
dzwonienie „Dzwonnic” z oddali.
I słowa nie napisane
i te najgorsze - nie wypowiedziane.
Trudno. Siedź sobie teraz przy swojej fontance,
w ulubionym ogrodzie,w szczęśliwej „Polance”,
z psią mordą przy boku, i przyjaciół tłumie -
kto ciebie znał, i to czyta, ten wszystko zrozumie.
W bożym pałacu, w rajskim bożym niebie,
w nagrodę. Bo jedyne co w życiu schrzaniłaś, to troska o siebie.
Marek Szurawski, 12.12.2015
2015/12/12