Jesienne zwierzenia Moniki Szwai
Jesienne zwierzenie moje
Dedykuję: Przyjaciołom.
Jesienne niebo robi psipsi
i liście lecą jak wiatraczki…
Na samą myśl, że idzie zima
dostaję grypy.
A potem przyjdą srogie mrozy –
jakież te kalendarze głupie!
I nie da się weltszmercu swego
utopić w zupie.
Zapuka w okno znów bałwanek
noskiem z marchewki, z durną mordą.
Ach, tylko w czystej mój ratunek
lub w winie bordo.
Ewentualnie rumu flaszka,
nim znowu ujrzę ruń ozimą
i z patefonu świergot ptaszka…
Ech, podła zimo!
Jeszcze łyskaczyk i koniaczek,
muszkatel także w barku mamy,
tokaj, barolo i winiaczek.
Jakoś przetrwamy…
Monika Szwaja, jesień 2011
2015/12/01