POLLYANNA UCZY SIĘ ŻYCIA
felieton z cyklu "Polyanna”, Gazeta Wyborcza Szczecin z 21.10.2005Pollyanna , która jest z natury dziewczęciem schludnym, acz niebogatym, postanowiła rozbić świnkę i wyremontować swoją małą chatkę. Przy najbliższej okazji pochwaliła się tym zamiarem przyjaciołom. O cholera – powiedzieli przyjaciele, kręcąc zgodnie głowami. Ale będziesz miała jazdę! Kurzu i pyłu nie będzie tylko w jajkach na twardo - do minuty po obraniu ze skorupek. Poza tym stracisz o wiele więcej forsy, niż planujesz i uważaj na fachowców, bo cię będą chcieli wykiszkować.
Pollyanna zastanowiła się. Pył – zrozumiałe, całej forsy może i nie da się zaplanować – ale dlaczego miałaby zakładać, że ktoś chciałby ją, za przeproszeniem, wykiszkować? Przecież ludzie są uczciwi i dobrzy z natury. Na wszelki wypadek postanowiła dołożyć trochę funduszy i zamiast angażować poszczególnych fachowców od różnych rzeczy (i tak nie wiedziałaby, kto do czego służy w budownictwie mieszkaniowym) – rzecz całą zleciła Panu Przedsiębiorcy, który dysponował fachowcami i wiedzą fachową. Pomna ostrzeżeń przyjaciół, poprosiła o wstępną kalkulację kosztów. Pan Przedsiębiorca policzył i podał kwotę. Pollyanna ucieszyła się – tyle właśnie było w śwince! Powiedziała o tym radośnie Panu P. Kiedy Pan P. przyniósł jej do podpisania gotową umowę – kwota była mniej więcej dwa razy wyższa. Pollyanna byłaby się dała złapać (Pan P. bardzo wiarygodnie wszystko wyjaśnił), gdyby nie zastanowiła jej cena za położenie czternastu desek na jej małe schodki. Czternaście desek i poręcz Pan P. wycenił na siedem tysięcy. Chyba chce mnie wykiszkować – pomyślała Pollyanna ze smutkiem i wdała się w negocjacje. Z pomocą przyjaciółki zreformowała Pana P. i kosztorys o parę groszy. Po czym Pan P. wziął się (rękami swoich pracowników) za prace budowlane, ona zaś ochoczo przystąpiła do finansowania kolejnych etapów.
Po jakimś czasie zorientowała się, że etapom zgadzają się wyłącznie terminy. Kiedy zapłaciła Panu P. mniej więcej trzy czwarte umówionej kwoty, postęp prac remontowych zbliżał się do jednej trzeciej. Wiedza Pollyanny o życiu wzbogaciła się znacznie przez ten czas, słuchała bowiem pilnie wszystkiego, co mówią fachowcy na temat swego pana, frontu robót, dowozu materiałów, zapłaty za pracę i innych, tym podobnych trudnych spraw.
Minęło jeszcze trochę czasu. Pollyanna jeździ po sklepach i kupuje kafle oraz panele tudzież sedesy, umywalki i baterie. Początkowo denerwowało ją to trochę, teraz denerwuje ją to bardzo, ponieważ zorientowała się, że robi coś, za co zapłaciła Panu P. A on jeszcze czasem rzuca jej kąśliwe uwagi typu "panele kupuje się z zapasem”... Z finansowania bezpośredniego Pana P. musiała jednak po namyśle zrezygnować, gdyż forsa gdzieś znikała (prawdopodobnie na innych budowach zawalonych przez Pana P.), a jej remont leżał i kwiczał.
Rację mieli przyjaciele – myśli ponuro Pollyanna. I tylko nie rozumie jednego: dlaczego właściwie musieli mieć tę rację? Przecież nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby zawalać robotę i jeszcze chcieć wykiszkowywać klientów. Więc dlaczego?!
Jezu, jaka z niej jednak naiwniaczka.