Anioł w kapeluszu
Jeśli niektórzy z Państwa na skutek mojego długiego milczenia doszli do wniosku, że umarłam, to uprzejmie zawiadamiam, że pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone. To nie mój bonmot, tylko Marka Twaina, ale go używam, bo uwielbiam (i bonmot, i Twaina).
W życiu każdego człowieka zdarzają się dołki i górki; ja ostatnimi czasy siedziałam w głębokim dole i pisałam powieść, to znaczy najczęściej waliłam głową w ścianę albo rzucałam o tę ścianę klawiaturą. To nie do pojęcia, jak mi nie szło!!! Oczywiście, w wyniku tego zjawiska dół się pogłębiał, a w wyniku pogłębiającego się dołu pisanie szło coraz mizerniej.
Ostatecznie jednak sprężyłam się, otrząsnęłam i książkę skończyłam. Dotyczy ona zjawisk, które mnie okropnie denerwują - mam nadzieję, że nie jestem osamotniona w poglądach i że Państwu się spodoba mój "Anioł w kapeluszu". Starałam się! Na kartkach tej powieści spotkają Państwo kilkoro starych, dobrych znajomych, ale główni bohaterowie pojawiają się po raz pierwszy. Może ich Państwo polubią. Bardzo bym tego chciała.